wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział VII
- Co się stało?- zapytała zdezorientowana Marlena.
- Schody?
- Co schody?
- Zobacz na schody!- powiedziałam donośnym głosem.
- Co on tu robi?
- Nie wiem.
Z każdym krokiem bałam się coraz bardziej. Serce biło mi mocno, czułam strach. Bałam się. Tylko czego? Że wrócę po tym wszystkim? Wmawiałam sobie, że to tylko Szymon nikt więcej. Próbowałam wbić sobie do głowy, że to tylko nic nie znaczący już dla mnie człowiek. Szkoda tylko, że tak trudno było mi w to uwierzyć. Ręce zaczęły mi drżeć a nogi zrobiły się jak z waty. Bałam się najzwyczajniej w świecie się bałam. Szłyśmy w ciszy, miałam w głowie różne myśli nie wiedziałam co zrobię gdy będę przy nim. Jeszcze chwila, minuta i już... Stoję obok niego. I co teraz? Nie byłam w stanie powiedzieć nawet głupiego "cześć".
- Co ty tu robisz?!- zapytała go zdenerwowana Marlena.
Dobrze, że tutaj była, ja nie miałam odwagi się odezwać. Gdyby nie ona pewnie stałabym tak koło niego i bym się w ogóle nie odezwała.
- Przyszedłem porozmawiać z Laurą- odparł spokojnie chłopak i popatrzył mi się w oczy.
Poczułam ukłucie w sercu.
- Porozmawiać? o czym?!- ciągnęła rozmowę Marlena.
- O nas- Szymon złapał mnie za rękę i jeszcze raz spojrzał w moje oczy.
W tym momencie wszystko wróciło. Spojrzałam na nasze złączone dłonie. Wtedy wróciły wspomnienia. Nasze wspólne wakacje w LA, szczęście, uśmiech. Dosłownie wszystko. Po raz ostatni spojrzałam na nasze złączone ręce, uśmiechnęłam się do siebie i wyrwałam dłoń z jego uścisku.
- Was już nie ma! I dobrze o tym wiesz. A teraz wynoś się stąd! no już!- wykrzyczała Marlena.
Chłopak wstał i stanął na przeciw mnie. Stał ze spuszczoną głową. Nagle podniósł ją i po raz drugi złapał moją dłoń. Miał zaszklone oczy z jego twarzy można było wyczytać : ból, smutek i tęsknotę. Tęsknił? Ale za czym? Za mną? Miałam pełno pytań w głowie. Skupiłam się na jego zaszklonych oczach.
- Przepraszam- powiedział i puścił moją dłoń.
Z jego oczu popłynęły łzy. Płakał. Szymon po prostu płakał.
- Już się tak nie rozklejaj tylko się wynoś!- powiedziała Marlena.
Chłopak odwrócił się i powolnym krokiem ze spuszczoną głową udał się w stronę bramki. Stałam i patrzyłam na jego oddalającą się postać. Było mi bardzo smutno, serce bolało a ręce nadal mi się trzęsły. Szymon szedł powolnym krokiem nie odwracając się w naszą stronę.
- Idziesz czy będziesz tak stała i się patrzyła?- powiedziała już opanowana Marlena.
- Stój. - powiedziałam cicho.
- Co Ty tam gadasz?
- Stój- powiedziałam już nieco głośniej.
Chłopak najwyraźniej to usłyszał, bo się zatrzymał. Uśmiechnęłam się lekko do niego, on to odwzajemnił.
- Co ty robisz?- zapytała Marlena.
- Porozmawiam z nim.- odpowiedziałam spokojnie.
- Żebyś potem nie żałowała.
- Postaram się.
Marlena wzięła zakupy i weszła do domu. Szymon powolnym krokiem szedł w moją stronę nadal ze spuszczoną głową. Stałam na schodach i czekałam aż podejdzie bliżej. Gdy już doszedł staną przede mną podnosząc swoją głowę spojrzał na mnie.

Serce zabiło mi o wiele mocniej niż zazwyczaj. Bałam się, ale wiedziałam, że nie mogę tak po prostu uciec.
------------------------------------------------------------------------
No to kolejny rozdział za nami :D. Byłby wiele dłuższy gdyby nie to, że pierwsza wersja mi się usunęła :(. Mam nadzieję, że się podobał i miło się czytało. Czekam na komentarze :).

1 komentarz:

  1. Super opowiadanie ;) i rozdział wcale nie jest za krótki ;) ja osobiście nie mogę doczekać się kontynuacji. :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i mam nadzieję, że długo nie będę musiała zwlekać ;P

    OdpowiedzUsuń